Refleksje Tłokińskiego na temat Euro 2016

MIROSŁAW TŁOKIŃSKI: ‚W PIŁCE LOGIKA TEŻ NIE ZAWSZE MA RACJĘ’.

 

Mirosław Tłokiński, znany piłkarz w latach 70 ubiegłego wieku, odpowiedział na moje pytania związane z Euro 2016. Zapraszam do przeczytania wywiadu.

 

Justyna Borowiecka: Jak podoba się Panu obecna reprezentacja Polski?

Mirosław Tłokiński: W porównaniu z tym co było wcześniej, widać wielką transformację. Zwłaszcza jeśli chodzi o takie elementy, jak motywacja, dyscyplina, zaangażowanie fizyczne czy atmosfera wewnątrz zespołu. Poza tym, w tym samym czasie poszczególni zawodnicy zrobili indywidualne postępy w swoich klubach. Wielu z nich stało się podstawowymi elementami w zagranicznych zespołach i tym samym wzmocnili znacząco fundament konstrukcji ciała, który nazywamy – Reprezentacją Polski. Dzisiaj są jej silnym „kręgosłupem”.

JB: Do niedawna nie było widać ani dobrych wyników, ani ładnej gry. To się pomału zmienia…

 MT: To się rzeczywiście zmieniło. Ale myślę, że nasza drużyna narodowa nie jest zespołem typu „grający”, ale raczej nadal „walczący” i wywalczający punkty. Trzeba sobie zadać pytanie – Dlaczego mamy te sukcesy? W przeciwieństwie do twierdzeń większości polskich dziennikarzy, pójdę jak pstrąg pod prąd. Stwierdzam, że nie jest to owoc pracy PZPN czy jakiegoś krajowego systemu szkolenia (którego notabene w ogóle nie ma), lecz wynik wysokiego poziomu ligowych rozgrywek klubów, w których gra większość naszych podstawowych reprezentantów. Ale także pracy działaczy i nowoczesnego szkolenia trenerów tych zagranicznych klubów. Myślę tutaj o naszych reprezentantach, grających w drużynach takich krajów jak Niemcy, Hiszpania, Anglia i Włochy. To europejskie potęgi. To im zawdzięczamy rozwój naszych największych gwiazd.

 JB: Jak Pan myśli, która z drużyn zagra w finale Euro 2016, kogo Pan obstawia? 

MT: – Kto zagra na pewno w finale – nie wiem. Choćby z tego prostego powodu, że kilku faworytów będzie musiało rozwiązać problem przemęczenia wielu gwiazd swojego zespołu, po trudnym sezonie w klubowych rozgrywkach o Puchary Europy. Ale mam swoich kandydatów, których chciałbym zobaczyć. Jednych wybrałbym jako faworytów poprzez intelektualną analizę poziomu ich gry. Są nimi Francuzi i Hiszpanie. Taki finał obstawiałbym. Ale w piłce intelekt często zawodzi.

Drudzy z powodów logicznych i znanych od lat wartości piłkarskich tych krajów, opartych na fundamencie DDD (Doświadczenie, Dyscyplina, Dominacja). Są to Niemcy i Włosi. Jednak w piłce logika też nie zawsze ma rację. Trzecia natomiast grupa wywodzi się z pewnej formy mojego emocjonalnego sympatyzowania z tymi, których gra podoba mi się, ale którzy nie są zaliczani do wielkich faworytów. Należą do nich Anglia i Belgia. Jeden z tych zespołów może sprawić niespodziankę i dojść nawet do finału. Te drużyny chciałbym widzieć w półfinale. A ponieważ wymieniłem ich sześć, to wybiorę czterech półfinalistów, a kto z nich będzie w finale jest mi obojętne. W półfinale widzę Hiszpanię i Anglię oraz Francję i Niemcy. Portugalię i Belgię pozostawiam jako te zespoły, które mogą sprawić niespodziankę i być na miejscu Anglii lub Niemiec.

JB: A jak zaprezentują się polscy piłkarze, czy mamy szanse wyjść z grupy? 

MT : Nie tak dawno skrytykowałem wypowiedź Zbigniewa Bońka. Najbardziej hipokrytyczną, jaką słyszałem w ostatnich latach w wykonaniu prezesa federacji narodowej. Powiedział: „Żebyśmy czuli się usatysfakcjonowani, no to chcemy po prostu wyjść z grupy. A co dalej się stanie po wyjściu z grupy, to zobaczymy, bo zależy na kogo wpadniemy”. Dla wielu fanów była to sympatyczna wypowiedź, ale nie dla mnie.

 

MIROSŁAW TŁOKIŃSKI: ‚ANGLIA, BELGIA, PORTUGALIA, AUSTRIA – CZEMU NIE POLSKA’

JB: Proszę kontynuować dlaczego?

MT: Ponieważ cztery słowa świadczyły o kompletnym zignorowaniu kibiców przez szefa naszej federacji albo o fałszywości jego wypowiedzi. Oto one: ”Wyjść, Zobaczymy, Wpadniemy, Usatysfakcjonowani”. Wyjaśnię o co mi chodzi. „Wyjść” – można zajmując jedno z trzech pierwszych miejsc na cztery w grupie!

Ale „Zobaczyć” – na kogo „Wpadniemy” można już przewidzieć, w zależności od zajętej pozycji. I to miejsce w grupie jest kluczem do uczucia „Satysfakcji” lub jej braku, ponieważ pierwsze miejsce w grupie to duża szansa z naszej strony na wielką sensację.

Drugie miejsce spowoduje podniesienie poprzeczki, ale z zachowaniem możliwości na zrobienie niespodzianki. Trzecie miejsce to wielkie prawdopodobieństwo wpadnięcia na głównego faworyta tego turnieju, czyli reprezentację Francji i także najmniejsze szanse z trzech możliwych, aby kontynuować grę w turnieju.

Dlatego wszystko rozstrzygnie się w eliminacjach. Nasze szczęście lub nieszczęście, marzenia i nadzieje zależą od tego, które miejsce zajmiemy w grupie. Mówienie o tym, że aby mieć uczucie satysfakcji trzeba tylko wyjść z grupy, jest wyrazem trywialności (mówiąc delikatnie), albo manipulacji rozmówcy.Odpowiadając na Pani pytanie o to, jakie mamy szanse stwierdzam, że z takim składem, jaki aktualnie posiadamy i w takiej grupie, w jakiej się znaleźliśmy – to obowiązkiem naszych reprezentantów jest wyjście  z grupy z jak najwyższego miejsca. Taki powinien być przekaz dla kibiców!

JB: Dlaczego był inny?

MT: Ponieważ Zbigniew Boniek wraz z jego mediami w okresie eliminacji tak napompował „balon” zatytułowany „mamy wielką drużynę”, że  teraz zamiast nim polecieć i wznieść się na wyżyny, zaczyna wypuszczać z niego powietrze.

JB: Dlaczego?

MR: Aby zminimalizować pojęcie sukcesu. Uważam, że Polska pierwsza lub druga w grupie to szansa dojścia do ćwierćfinału. Gdyby Zbigniew Boniek, użył słowa „cel”, zamiast „usatysfakcjonowanie” przy wyjściu z grupy, to uznałbym wypowiedź jako objaw braku ambicji, ale bez jakichkolwiek zarzutów. Dla mnie Polska wychodząca na przykład z grupy jako trzecia, po przegraniu dwóch spotkań i wygraniu jednego z Irlandią Północną oraz przegranie trzeciego w 1/8 finału, wraz z powrotem do kraju to dramat, a nie „uczucie satysfakcji”.

 JB: Kto okaże się najsłabszą drużyną?

MT: Dzisiejszy poziom drużyn jest coraz bardziej wyrównany. Ale jest jeszcze znacząca różnica w piłkarskim kunszcie pomiędzy wielkimi piłkarsko krajami a tymi, które chcą je dogonić. Dlatego kandydatów do tego tytułu jest wielu. Sytuacja jest tak skomplikowana, że biorąc za wzór naszą grupę, sensacją może stać się zarówno Polska jak i Ukraina. Ale także jeden z tych zespołów może skończyć na ostatnim miejscu. Granica między sensacją, a kompromitacją będzie bardzo wąska!

JB: Od czego to będzie zależeć?

MT: Po pierwsze od wyniku pierwszego spotkania, ale głównie od bezpośredniego wyniku pojedynku pomiędzy nimi.

JB: A kto będzie czarnym koniem Euro? 

MT: Będzie kilku. Myślę, że znajdzie się w tym gronie Anglia, Belgia, Portugalia, Austria, czemu nie Polska. Jednak jej sukces lub porażka nie będzie zależeć od umiejętności czysto piłkarskiej, czyli techniki lub stylu gry, ale od wybitnego przygotowania fizycznego i mentalnego oraz szczęścia. Tak jak w eliminacjach. Przy braku jednego z tych elementów na najwyższym poziomie, Polska nic nie zrobi na ME we Francji.

 

MIROSŁAW TŁOKIŃSKI: ‚LEWANDOWSKI TO WSPANIAŁY ELEMENT NASZEJ DRUŻYNY’

 

.JB: Na obecnym zgrupowaniu kadry przebywało 28 zawodników. Adam Nawałka przed meczem z Holandią wybrał 23 piłkarzy, którzy pojadą na Euro. Co Pan sądzi o wyborze tych zawodników? 

MT: Nie licząc kontuzjowanych, jest to chyba optymalny skład. Według mnie dwóch zawodników wsiadło do wagonu w ostatniej chwili, bo miejsca dla Macieja Rybusa i Pawła Wszołka były chyba zarezerwowane. Na pewno mieli większe szanse od niektórych, którzy zostali wybrani do grupy 23. Jak już często wspominałem, trener Nawałka przy wyborze składu reprezentacji nie miał zbyt wielkiego wyboru. Trener reprezentacji Polski nie ma takiego problemu z urodzajem talentów, jak selekcjonerzy Francji, Hiszpanii, czy Niemiec. To efekt szkolenia.

JB: Mówi się, że Robert Lewandowski to najlepszy polski piłkarz, on miejsce w składzie ma zagwarantowane, ale obok niego jest też młody, zdolny Arkadiusz Milik. Co Pan myśli o Arku jako piłkarzu? 

MT: Uważam, że Milik tak samo jak Lewandowski ma zagwarantowane miejsce w pierwszym składzie. W każdym bądź razie od początku turnieju. To młody i bardzo utalentowany piłkarz, który z roku na rok robi – i mam nadzieję, że będzie robił – wielkie postępy. Ma wiele zalet. Ma wspaniałe uderzenie, jest piłkarzem inteligentnym i bardzo skutecznym w ataku. Jego wadą, jak i Lewandowskiego, jest słabsza gra w defensywie i brak umiejętności wzięcia gry na siebie poprzez grę indywidualną w postaci skutecznych dryblingów, dzięki czemu jest możliwe tworzenie przewagi liczebnej w innych strefach boiska. Umiejętności, jaką mają takie światowe sławy jak Messi czy Suarez. Ale możliwe, że ten dodatkowy atut wytrenuje z upływem czasu. Czego mu życzę.

JB: Pamiętam bardzo dobrze mundial w 2007 roku, z kadrą U-20. W młodzieżowej kadrze grało wtedy wielu młodych i utalentowanych piłkarzy, ale tylko Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny grają dzisiaj w seniorskiej reprezentacji. Pamiętam, jak Grześka Krychowiaka już od najmłodszych lat nazywano „prezesem” – bo potrafił wszystkich dobrze ustawić. Jak dzisiaj Pan ocenia Grzegorza przez pryzmat tych kilku lat jego pracy w piłce?

MT: Wbrew wszelkim ocenom wartości każdego z naszych reprezentacyjnych piłkarzy, robionych przez polskich dziennikarzy i ekspertów sportowych, twierdzę że Lewandowski to wspaniały element naszej drużyny i rzadko spotykana perła piłkarska w narodowej kolekcji. Ale zawodnikiem, którego uznaję za niezastąpionego i najważniejszego w zespole z punktu widzenia trenerskiej strategii, jest właśnie Krychowiak. Brak Lewandowskiego byłby wielką stratą, ale brak Krychowiaka jest osłabieniem zarówno pod względem defensywnym jak i ofensywnym. Natomiast bez nich dwóch nie ma reprezentacji! W każdym bądź razie – skutecznej i zwyciężającej. Dlatego wartość naszego zespołu narodowego jest silna jakościowo, ale bardzo wątła ilościowo.

 

MIROSŁAW TŁOKIŃSKI: ‚INNYM WAŻNYM ELEMENTEM SĄ PREDYSPOZYCJE MENTALNE’.

 

JB: Czy uważa Pan, że bardzo młodzi piłkarze, którzy dopiero zaczynają grać w zawodowy futbol, powinni dostać szansę zagrania na mistrzostwach Europy? Mówię tutaj m.in. o Bartoszu Kapustce z Cracovii, który jest jeszcze bardzo młody. Niektórzy trenerzy stawiają na takich młodych piłkarzy twierdząc, że oni na boisku tak dużo nie kalkulują, widzą szansę, szybko myślą i próbują ją jak najlepiej wykorzystać. Pan jako trener z doświadczeniem, gdyby był na miejscu trenera Nawałki, zabrałby Kapustkę czy poczekał aż bardziej dojrzeje i dał mu szansę na kolejne mistrzostwa?

MT: Trener Nawałka na razie bardzo dobrze sobie radzi i nie mam zamiaru mu doradzać. Ale skoro zadała Pani pytanie, to wypada na nie odpowiedzieć. Będzie to oczywiście tylko moja opinia i spojrzenie na sprawę jako trener. Selekcjoner nie powinien przy wyborze kierować się wiekiem, ale umiejętnościami każdego zawodnika. Jeśli starszy zawodnik jest lepszy od młodszego, to on powinien pojechać. Jeśli zaś młodszy, to bez względu na wiek jego należy zabrać. Ale jest coś, co jest ponad wszystkim i co ma decydujące znaczenie przy wyborze końcowym kandydatów. Jest to przydatność każdego zawodnika do założeń strategicznych trenera. Trener Nawałka na pewno ma strategię gry w swojej głowie i do niej potrzebuje odpowiednich kandydatów z taktycznymi zdolnościami. Innym ważnym elementem są predyspozycje mentalne. Dlatego nie zawsze to co widoczne, czyli umiejętności techniczne czy fizyczne, decydują o wyborze najlepszych zawodników przez trenera. Z tego też powodu nie mógłbym doradzać trenerowi Nawałce, ponieważ to on zna lepiej ode mnie wszystkich zawodników od tej strony.

JB: I już na koniec naszej rozmowy, jakie powinny być te mistrzostwa Europy i czego Pan oczekuje po nich? 

MT: Oczekiwałbym, ze oprócz nastawienia się na wyniki, będą to mecze pełne radości i indywidualnych pokazów technicznych ku uciesze kibiców. Takich, jakimi jeszcze dzisiaj potrafią popisać się tacy zawodnicy jak Inesta, czy Modrić. Boję się jednak, że tak nie będzie, ponieważ piłka dzisiejsza stała się zbyt fizyczna i zdecydowanie strategiczna. Technika i wirtuozja indywidualna są elementami od dawna już odstawionymi na boczny tor. Zarówno w szkoleniu, jak i prezentowaniu ich na boisku kibicom. Dawniej było inaczej. No cóż – duch szkolenia zmienił się, to i sposób grania uległ zmianie.

JB: Dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas (w tym miejscu może Pan pozdrowić czytelników i dodać coś od siebie).

MT: Ja również dziękuję i serdecznie pozdrawiam miłośników piłki nożnej w Polsce. Życzę wielu pozytywnych emocji i dobrych wrażeń podczas przeżywania finałów Mistrzostw Europy we Francji. Zwłaszcza przy dopingowaniu reprezentacji Polski. A tych wszystkich którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o moich refleksjach na temat Euro, reprezentacji i tematów związanych z futbolem, zapraszam na moją stronę sportową na Facebooku a szczególnie na mój blog miroslawtlokinski.pl, w którym głębiej analizuję bardzo ważne problemy społeczno – sportowe. Do usłyszenia w czasie Euro i po Euro.

Mirosławem Tłokińskim rozmawiała Justyna Borowiecka.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *